Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF

Rosół wołowo-drobiowy. P.S. Sto lat Kochanie!



Rosół ro rodzina. Rodzinny obiad, smak dzieciństwa, wspomnienie niedzielnych obiadów u babci, mamy, teściowej. Zupa odświętna, królowa i baza do innych zup. Traktowana jak lekarstwo na chore brzuszki, małe i duże. Rosołu nie cierpiałam przez długie lata. Pewnie dlatego, że moja mama robiła go przede wszystkim z kaczki. Był tłusty i niestety, dla mnie w dzieciństwie nie do przełknięcia.  

W ciąży rosół był jedną z moich zachcianek. Tylko nie potrafiłam znieść zapachu, kiedy się gotował. Ale później już jadłam z przyjemnością. Nasze dzieci rosół uwielbiają. Jest na pierwszym miejscu przed pomidorową, ogórkową i krupnikiem. 

Rosół bardzo lubi też mój mąż, który na rosołku serwowanym zawsze o 14-tej w niedzielę, został wychowany. Dziś kończy 40 lat. Nie rosół. Mąż kończy. Ten najlepszy mąż z mężów. Dla mnie, oczywiście :)

Mój prywatny Monk i Perfekcyjny Pan Domu, który uwielbia porządek, sam paruje swoje skarpetki w stu odcieniach czerni, a brudne zawsze wrzuca do kosza na pranie. 
Sam prasuje swoje koszule, wynosi śmieci, odkurza i jeździ z dziećmi do lekarza. 
To on wie, kiedy jest następna wizyta u dentysty i jakie lekarstwa które dziecko właśnie bierze. 
To on pilnuje, żeby dzieci chodziły w papciach i miały koszulki włożone do środka, a plecy nie były gołe. 
To on kąpie dzieci i suszy Hani włosy. 
On też chodzi na wywiadówki i płaci wszystkie rachunki (no prawie wszystkie..). 
To on pamięta o rozliczeniach, ważnych terminach i buduje dzieciom namioty z koców. 
To on zabiera dzieci z domu, żebym miała chwilę dla siebie. 
On czyta w moich myślach i dzwoni do mnie i opowiada, a ja już przecież bez tego jego telefonu wiedziałam, że dokładnie tak będzie. 
On jeździ na zakupy i targa je z samochodu do domu i kręci nosem na nowe sukienki, ale jak już zobaczy na żywo, to mięknie i już nie ma tej srogiej miny. 
On przynosi z pracy kartony i robi z dziećmi automaty do picia, bo takie akurat wypatrzyli w bajce "Sąsiedzi". 
On wie, kiedy moje papcie już są stare i wraca do domu z nowymi. 
Pilnuje też, żebym za długo nie stała przy otwartej lodówce i wody nie puszczała "na full".
Nie ogarnia facebooków, instagramów i innych twitterów. 
On przynosi do domu bilety na koncerty i mówi, żebym szła z koleżankami. 
A kiedy wrócę pyta jak było i koniecznie chce wiedzieć o czym rozmawiałyśmy. 
Jak wracam późno to się obraża.
I zawsze wyciąga pierwszy rękę. ZAWSZE! 
I robi najlepsze niedzielne śniadania na świecie :)
Sto lat Kochanie ♥


Dobry rosół to...
  1. Dobre mięso - lubię rosół z dodatkiem mięsa wołowego (szponder, antrykot), to nie musi być wielki kawałek. Reszta do mięso drobiowe. Można dać szkielet, tuszkę. Ja daję dwie dolne ćwiartki, a mięso, które mi później zostaje, dodaję drobno pokrojone dzieciom do rosołu, a z reszty przygotowuję krokiety. Moja teściowa dodaje do rosołu skrzydełka indyka, a moja mama najczęściej gotowała rosół na kaczce i niestety, ja do dziś mam ciarki na wspomnienie tej tłustej zupy... ;)
  2. Dużo włoszczyzny - im więcej włoszczyzny, tym mniej kostki rosołowej. Bez kostki naprawdę da się zrobić dobry rosół. To właśnie włoszczyzna nadaje cały smak! Daję dużo marchewki, bo lubię kiedy rosół ma słodkawą nutę. Czasami daję więcej selera i pietruszki, ale z tym muszę uważać, bo mąż od razu kręci nosem (podobnie jak w sałatce jarzynowej). Ważne jest również zielone - dużo lubczyku, naci pietruszki. Por również wrzucam z zieloną częścią. Najważniejszy jest chyba jednak lubczyk, zwany przez moją mamę "niemiecką maggi", która rosła u nas dziko w ogródku.
  3. Czas gotowania- długo, wolno i ani minuty krócej. Rosół potrzebuje czasu, nie da się dobrego rosołu ugotować w 20 minut. Rosół musi pyrkać przynajmniej z dwie godziny. Dzięki temu, że nie gotuje się jak szalony, jest klarowny a nie mętny.
  4. Opalona cebulka - nadaje rosołowi ładny kolor :) I choć nie mam kuchenki gazowej, na której mogłabym opalić cebulę, używam do tego celu palnika do crème brûlée (do deseru użyłam raz, do opalania cebuli już wiele razy).

Składniki:
  • ok. 400 g wołowiny (np. antrykotu z kością)
  • 2 duże tylne ćwiartki kurczaka (ze skórą)
  • 3 l wody
  • 4 średnie marchewki
  • 2 małe pietruszki
  • 1 por (cały lub tylko biała część)
  • ½ średniego selera
  • 1 średnia cebula (opalona płomieniem razem z łupinką)
  • 3 liście laurowe
  • 5-6 ziaren ziela angielskiego
  • kilka gałązek świeżego lubczyku i naci pietruszki 
  • 1 płaska łyżka soli
  • ½ łyżeczki czarnego pieprzu
  • ulubiony makaron nitki (lub lane kluski)
  • posiekana nać pietruszki do posypania
Przygotowanie:
  1. Do dużego garnka wlewamy 3 litry zimnej wody. Wkładamy umyte mięso, dodajemy liście laurowe oraz ziele angielskie. 
  2. Przykrywamy i doprowadzamy do wrzenia, natychmiast redukując płomień, aby wywar tylko "pyrkał". Jeśli na powierzchni zbierają się "szumowiny", zbieramy je łyżką cedzakową i usuwamy. Mięso gotujemy ok. 1,5 godziny na bardzo wolnym ogniu.
  3. W tym czasie obieramy warzywa, a cebulę opalamy płomieniem (używam do tego palnika do crème brûlée). Dodajemy warzywa do rosołu, doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy płomień i gotujemy do momentu, aż jarzyny będą miękkie (ok. 40-60 minut).
  4. Pod koniec gotowania dodajemy gałązki lubczyku i natki pietruszki/
  5. Po ugotowaniu usuwamy jarzyny i mięso, rosół możemy przecedzić dodatkowo przez sito. doprawiamy solą i pieprzem do smaku. 
  6. Na talerze nakładamy ugotowany makaron, dodajemy pokrojoną marchewkę, kawałki mięsa i zalewamy gorącym rosołem. Posypujemy posiekaną świeżą natką pietruszki.
  7. Smacznego!


14 komentarzy:

  1. Anonimowy14/12/15

    Takie wystawiłaś Mężowi piękne świadectwo, że wystarczy, że to przeczyta i mu skrzydła pewnie wyrosną. I już żadnych życzeń urodzinowych nie trzeba... :) Gratuluję i po cichu tyci zazdroszczę. Ale tylko tyci, bo u nas to ja upominam, żeby woda nie leciała na full ;)
    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wpis to część niespodzianki urodzinowej. Darowałam w nim to, że burczy i czasami jak popatrzy, to już nic mówić nie musi :)

      Usuń
  2. Kurcze jak przeczytałam te życzenia to się wzruszyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy15/12/15

      Ja też się wzruszyłam... choć mój mąż też jest idealny;)
      J.

      Usuń
    2. Mój wcale nie jest haha :) Z okazji urodzin napisałam o tych samych fajnych cechach, a wiadomo, że nie tylko takie są. gdyby był idealny to byłby też trochę nudny, a tak czasami jak zafoszy to przynajmniej coś się dzieje ;)

      Usuń
  3. Rosół prezentuje się bardzo apetycznie. Ale i Jubilat na niego zasługuje.
    Piękne życzenia dla bardzo wartościowego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A swoją drogą zawsze twierdziłam, że takie wartości wynosi się z domu i w przypadku mojego męża to się sprawdza w 100%.

      Usuń
  4. Rosół dobra rzecz:)
    Ale nie ma nic gorszego niz letni rosół on musi byc gorący !!!
    Taki prosto z ognia:)
    Odkryłam Amerykę... .!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta, święta racja!!! Tylko dzieci jedzą letni :)

      Usuń
  5. Rosół dobra rzecz:)
    Ale nie ma nic gorszego niz letni rosół on musi byc gorący !!!
    Taki prosto z ognia:)
    Odkryłam Amerykę... .!

    OdpowiedzUsuń
  6. Taki Mąż to prawdziwy skarb. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rosół najlepsze zupa na swiecie i na święta i na inne okazje:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak uwielbiam rosół :) A życzenia niczego sobie sam z chęcią chciałbym takie otrzymać :)

    OdpowiedzUsuń

www.VD.pl
Copyright © bistro mama , Blogger