Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF

Weekendowy konkurs. Do wygrania przepiśniki.


Każda, ale to każda kobieta, która choć trochę lubi gotować, ma albo kilka książek kucharskich, albo kolekcjonuje wycinki z gazet, albo ma zapisane przepisy na małych lub większych karteczkach. W moim przypadku często jest też tak, że te zanotowane na szybko przepisy nie mają tytułu i tylko po składnikach mogę domyślić się, co to takiego miało być...

Kiedy miałam jakieś 12 lat, jednym z moich ulubionych zajęć było przepisywanie przepisów mamy do mojego zeszytu. Ten zeszyt mam do dziś, zachowało się też kilka książek z rodzinnego domu. Niestety, tych najcenniejszych, bo zapisanych własnoręcznie przez mamę, w większości nie posiadam. Swoją drogą - ktoś w tych przepisach widział kiedyś masło? Na początku lat 80-tych królowała margaryna :)

Teraz żyjemy w dobie internetu, w kuchni mieszamy w garnku jedną ręką, a w drugiej trzymamy telefon lub tablet i odczytujemy sposób wykonania dania. Ale nic nie zastąpi kartek papieru, a jeśli do tego zostały jeszcze ładnie wydane, to zapisywanie na nich receptur pozostaje czystą przyjemnością. Dodatkową wartością może być to, że przepisy ręcznie spisane i dobrze zachowane, mogą być bezcenną pamiątką dla kolejnych pokoleń.


Mam dla Was do wygrania cztery bardzo ładnie wydane przepiśniki, aby otrzymać jeden z nich wystarczy w komentarzu podzielić się wspomnieniem nietypowej potrawy (nie ma potrzeby podawać przepisu) albo nietypowego zwyczaju, które kojarzą się Wam z Wielkanocą.  Gdybym sama miała odpowiedzieć na to pytanie, powiedziałabym, że w mojej rodzinie na Wielkanoc piekło się pierniki :) Moja mama była mistrzynią świata w pieczeniu ciast piernikowych i nie było wyjścia, tradycyjny piernik na 6 jajkach, śmietanie i miodzie na święta wielkanocne musiał być!
Czas trwania konkursu:  27 – 29 marca 2015 r.

Warunki niezbędne:
  • pozostaw komentarz  w poście - odpowiedź na zadanie konkursowe
  • zapoznaj się z REGULAMINEM 
     oraz
  • pozostaw w komentarzu swój adresu mailowy. Jeśli z pewnych względów nie chciałbyś tego robić, prześlij proszę na moją skrzynkę (bistro.mama@hotmail.com) swój adres mailowy oraz nick, którym podpisałaś/eś swój komentarz pod tym postem. 


35 komentarzy:

  1. Dla mnie prawdziwym szokiem była gdy na pierwsze wielkanocne święta u teściów zamiast żurku pojawił się barszcz czerwony. Owszem nie taki zwykły z uszkami ale i tak byłam bardzo zdziwiona. Pyszny, sycący, z jajami, mięsiwami i na zakwasie buraczanym przede wszystkim. Ponoć to tradycja z domu teściowej, a już wieś dalej jadło się żur :)
    Pozdrawiam cieplutko marząc o przepiśniku :)
    Wiewióra
    kuchennawiewiora@onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie jest to Helenkowy obiad - szare kluski przysmażane na skwarkach świeżo wytapianych, dodatkowo całość jest wymieszana z wbitym i dopiero ściętym jajem, do tego zawsze obowiązkowo podawana na prawie słodko prażona marchewka - kuchnia wielkopolska jak znalazł !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkich zawsze dziwiło, że na naszym Wielkanocnym stole pojawiał się makowiec... taki z warstwą ucieranego ciasta na wierzchu i spodzie, a w środku mak .... podobnie jak pierniki, które ja nałogowo piekłam przed każdym większym Świętem ... ale największym szokiem było dla mnie podanie pampuchów z sosem gulaszowym jako jedno w głównych dań Wielkanocnych u Cioci mojego Połówka .... pozdrawiam
    jolantamarel@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ja to znam, te karteczki, karteluszki, pożółkłe zeszyty, wycinki z gazet itd.... :) A nietypowa potrawa Wielkanocna, to ser wielkanocny robiony tylko na te święta. Jest on obok jajek, chleba,wędlin i wiórek chrzanu dodatkiem do barszczu białego. Ser biały rozgniata się rękami, dodaje żółtka i dużo soli, następnie wkłada się go do gazy odciska z nadmiaru płynu i przez kilka dni suszy. Gotowy ma intensywną żółtą skórkę z wierzchu. W mojej rodzinie jemy go również do wędlin. Z takim daniem spotkałam się tylko na Lubelszczyźnie i to w jednym jej rejonie. Był zawsze dużym zaskoczeniem dla gości, pochodzących z innych rejonów Polski. Pozdrawiam Ewa
    smaczniutkie.pl@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja przeżyłam podobne zdziwienie jak Jolanta, kiedy ujrzałam makowiec na stole wielkanocnym w domu mojego męża. U nas makowiec był zawsze na Boże Narodzenie. Drugim zdziwieniem były bożonarodzeniowe i wielkanocne flaki :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy27/3/15

    U mnie w domu, z racji że wychowywałam się nad morzem, na stole Wielkanocnym zawsze gościła ryba po grecku (z dorsza oczywiście) i śledzie w różnych zalewach (ocet, olej) które najlepiej na świecie przyrządzał mój tato. Z ciast przeważnie sernik i góralski przekładaniec z kremem z kaszy manny, mazurka uczyłam się piec już na swoim. Nie wiem, czy to tradycyjne, ale do żurku mieliśmy zawsze półmisek tłuczonych ziemniaków przekładany smażoną cebulą, do dziś tak robię:)
    Ola (alleksandra.k@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas zamiast żurku na stole był tzw zaliwac czyli zupa na serwatce, z jajkami i kiełbasą. Nawiasem mówiąc nie znosilam jej zapachu, ale moj tata uwielbiał. A makowiec na Wielkanoc tez był normą :) Agnieszka agania@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy27/3/15

    Z czasów wczesnego dzieciństwa mam jedno szczególne wspomnienie, zapach chlebowego kosza..
    Moja babcia co roku w Wielki Czwartek piekła wyjątkową ozdobę stołu, kosz chlebowy w którym podawaliśmy na stół jajka w chrzanie. Długo nie mogłam sobie przypomnieć jego wyglądu, babcia nie pamiętała gdzie podział się przepis bo zawsze wszystko zapisywała na karteluszkach. W tym roku przy okazji przeglądu starego kredensu babci trafiłam na ową karteluszkę! Moja radość i emocje towarzyszące niby zwykłej pożółkłek karteczce wywołały morze łez.
    Po powrocie do domu od razu zabrałam się do roboty. Przepis typowo PRLowski.. mąka, woda, mleko, cukier, drożdże, olej, jajko do posmarowania. Mina męża po powrocie do domu bezcenna! Pierwsze co usłyszałam to "Ale pachnie!"
    Teraz to moja tradycja, moje dzieci będą znały ten zapach, ten kształt :)
    Moja Wielkanocna Bajka :)

    Karolina Dulska (karolina.dulska@poczta.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  9. citrouille27/3/15

    A ja opisze taki troche mniej kulinarny zwyczaj wielkanocny: kiedy bylismy dziecmi na wielkanoc robilismy takie gniazdka ze slomy i trawy, do ktorych wielkanoncy zajac mial nam przyniesc jakies drobne upominki i slodycze. Poniewaz to bylo na wsi i zajace mozna bylo czesto zobaczyc na polu czy drodze, dlugo bylismy przekonani, ze te wielkanocne zajace naprawde istnieja i przynosza nam jakies upominki!
    Pozdrawiam
    citrouille @ gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy27/3/15

    W moim magicznym domu na Wielkanoc wśród wszystkich potraw najbardziej czekam na śledzie pod pierzynką i kołocz, które tylko w tym czasie smakują wyjątkowo. Moja babcia jest fenomenalna w śledziach pod pierzynką - taki prosty przepis, a tylko te od Niej smakują wyjątkowo pysznie. Muszę przyznać, że ze słodkości to zawsze robię sernik i to w różnych wersjach z oreo albo pierniczkami. Mój brat kocha świeżo pieczone babeczki czekoladowe, a cała rodzina czeka na nasz śląski kołocz! Kołocz - on jest najlepszy na wszystko! Ale w tym mistrzynią znów jest moja Babcia, choć gdy pieczemy go w duecie też jest pyszny :D Na Wielkanoc robimy go z serem, makiem bądź jabłkami.. Choć najlepszy jest z borówkami! Mmm poczułam już magię Świąt Wielkanocnych!

    Pozdrawiam, Mirella
    (mirrelinka@poczta.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy27/3/15

    Wielkanoc – czas zadumy i radości, wiosenne chwile odnowy dla duszy i ciała. W moim domu rodzinnym, przed laty najważniejszą tradycją świąteczną był wspólny spacer po sytym obiedzie. Każdy z radością wyczekiwał tego momentu, bo rzadkie to były chwile. Szliśmy do lasu, na łąkę czy rzekę, bez względu na aurę, zbieraliśmy świeże kwiaty, trzymaliśmy się za ręce, sypały się dowcipy, sięgaliśmy wspomnień. Czas beztroski i bliskości, bez zegarka, tabletu i komórki. Niezapomniane godziny, które dodawały siły na kolejne tygodnie… Magdalena(madzkoc@poczta.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy27/3/15

    U mnie w domu na stole wielkanocnym zawsze królował żurek z kulkami sloninkowymi. Nie jest to żadna regionalna tradycja. Po prostu dziadek starał się zawsze wykorzystać wszystkie resztki po produkcji wędlin. Żurek jest tłusty ale smak niepowtarzalny :).
    Pozdrawiam serdecznie Iza
    izabelabela74@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam serdecznie.
    Święta czy Wielkanocne czy Boże Narodzenie to magiczny i piękny rodzinny czas. U mnie w Wielkanoc zawsze przed śniadaniem wszyscy wstawaliśmy przy stole a mój kochany tata składał nam życzenia i dzielił się z nami poświęconym jajkiem. Piękną tradycja, którą będę przekazywać moim dzieciom ... wraz z pamięcią o wspaniałym dziadku, którego już z nami nie ma...
    Pozdrawiam serdecznie
    Życząc z wyprzedzeniem wspaniałych świąt

    A przepiśnik cudowny. Ja mam mnóstwo karteczek, niektóre mojego taty już tak pożółkły...
    matleen@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. dla mnie nieco dziwnym zwyczajem jest podawanie makowca w Wielkanoc - moja mama czasem to robi, ale nie piecze sama, tylko kupuje, teściowa też.
    opisane powyżej dzielenie się jajkiem też u nas zawsze miało miejsce i ma nadal (w moim rodzinnym domu i w obecnym), ale nie wydaje mi się to niczym nietypowym...może to jednak faktycznie nie jest powszechny zwyczaj?
    jeszcze z ciekawostek rodzinnych to mój wujek wrzuca do żurku wielkanocnego prawie wszystko (no, poza ciastem :)), tzn. chrzan, ćwikłę, jajko, wędliny, etc. i tak to zjada.

    OdpowiedzUsuń
  15. A u nas tylko na Wielkanoc robi się sernik, ale taki z gotowanego sera. Przemaślany, bardzo aromatyczny od cytryny i pomarańczy.
    NA delikatnym wilgotnym biszkopcie. Już nie mogę się doczekać:))

    OdpowiedzUsuń
  16. U nas są 2 Wielkanocne hity-pierwszy to pascha-rzecz, którą mój mąż, który nigdy wcześniej w swoim domu jej nawet nie jadł, co mówić o przygotowaniu ;), odkąd jest mężem popisowo przygotowuje ją co roku. I jajka zapiekane w szpinaku-z orzechami i suszonymi pomidorami -novum, w którym zakochała się moja mama tradycjonalistka.
    pozdrawiam

    shapeofmyheart1@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Monika27/3/15

    W Wielkanoc toczymy bitwę na jajka. Zwyczaj uwielbiany zarówno przez małych, jak i dużych. Na czym polega zabawa? Najważniejszy jest odpowiedni wybór pisanki. Twardość skorupki sprawdzamy stukając nią o...zęby :) Na ile metoda jest wiarygodna - trudno powiedzieć. Trzeba polegać na intuicji :) W bitwie udział biorą dwie osoby. Najpierw stukają się czubkami jajek, potem drugą stroną. Wygrywa ten, którego skorupka nie pękła. Zwycięzca zachowuje swoją pisankę na kolejne bitwy, zabiera ją obowiązkowo ze sobą do innych domów, które odwiedza w święta, by i tam zmierzyć się z domownikami. A pozostali (przegrani): zjadają swoje jajka z apetytem, z majonezem, z chrzanem, z solą - jak kto lubi.
    Monika (monika.sokolowska@radio90.pl)

    OdpowiedzUsuń
  18. U mnie zawsze na Wielkanoc była taka potrawa zwana szałamacha. Od zawsze to było u nas na stole. ( jajko ugotowane pokrojone w plastry i wrzucone do smażącego się boczku czy też szynki pokrojonej w paski). Bardzo mi to smakowało. Podobno to dziadek mój wprowadził taka tradycję. Słyszałam gdzieś, że to potrawa marynarzy.

    OdpowiedzUsuń
  19. magam27/3/15

    W moim rodzinnym domu Wielki Czwartek zawsze był (i jest do tej pory, na tę okazję zjeżdżamy się z kraju i ze świata) Dniem Pieczenia Mazurków. Na początek odwieczny dylemat: "w tym roku z dwóch czy z trzech kilogramów mąki?" A potem i tak wychodzi dwanaście sztuk:) Całą bandą (od rana, często jeszcze w piżamach) gnieciemy superkruche ciasto, układamy spody na blaszkach i kleimy falbankowy "murek", żeby polewa się nie wylała. Ale prawdziwą zabawą jest dopiero gotowanie kajmaku. Każdy ma swój ulubiony: czekoladowy, karmelowy, kawowy (to mój!), czasem trafią się też spontaniczne wariacje (polewa pomarańczowa czy chałwowa). Chciał nie chciał, śmietanka musi odparować, więc mieszanie wielką łyżką i pilnowanie, żeby się nie przypaliło, trwa ze dwie godziny. W tym czasie rozmawiamy o wszystkim, o czym w ostatnich tygodniach nie udało się porozmawiać - bo nie było czasu, okazji, bo się nie widzieliśmy... I ani sie obejrzymy, a juz trzeba gorący kajmak wylewać na spody, potem ekspresowo, zanim zaschnie, układać wielkanocne wzory na wierzchu - w ruch idą płatki migdałowe, kokos, rodzynki, żurawina (żadnych sztucznych barwników), które zmieniają się w bazie, baranki i napisy "Alleluja". Na koniec najlepsze - wylizywanie resztek słodkiej masy z garnka. To już zwykle na ostatnią chwilę, bo parujące ciacha zostawiamy na stole i pędzimy na złamanie karku do kościoła. Po powrocie nocne sprzątanie i wybieranie mazurka, który pierwszy zostanie zjedzony - degustacja zawsze w Wielką Sobotę wieczorem. Już nie moge się doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wielkanoc kojarzy mi się najbardziej z dosyć specyficznymi zwyczajami w mojej rodzinnej wsi ;-) Otóż w domu, w którym była "panna na wydaniu" zdejmowało się bramę zawiasów i stawiało obok ( co odważniejsi, wynosili bramy nieco dalej, stąd zazwyczaj, biedny tata- głowa rodziny musiał chodzić, pytać i szukać swojej własności). Niektórzy potrafili też malować szyby w oknach wapnem- i tu to już owa panna musiała się męczyć ;-)
    Pamiętam jeszcze z opowieści dziadka, że w czasach jego młodości modne były psikusy w stylu, rozłożenia wozu na części a następnie umiejscowienia go na dachu stodoły i złożenia w całość. Czasy się zmieniają i od dawna już nie widziałam takich żartów, ba nawet wodą się mało kto leje (kiedyś w całej wsi to tylko wiadra fruwały :-) ), każdy spędza spokojne święta w swoim gronie. Tak sobie pomyślałam, że takie spędzanie świąt było fajne, ludzie więcej się spotykali między sobą, rozmawiali, tyle śmiechu i radości no i wspomnień! ;)

    martuchaa.g@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  21. :) Moje niezapomniane Święta Wielkanocne przeżyłam w zeszłym roku na Podkarpaciu - u teściów. Zwyczaj jedzenia wspólnego śniadania z jednej miski. Jak w większości miejsc w Polsce na śniadanie w Niedziele Wielkanocną je się żurek. Jest on gotowany na wodzie od szynki (szynkę wędzoną gotuje się do obkładu na święta). Do wielkiem metalowej miski wkrawa się pokrojoną Święconkę (jajka, kiełbasy, boczek) oraz dodaje Gomułki (twaróg doprawiony na ostro często z kminkiem, uformowany w stożki, pieczony). Całość zalewa się gorącym żurkiem. Każdy z domowników siada do stołu ze swoją łyżką. I zaczyna się zabawa w wojne o smakołyki. Z jednej dużej metalowej miski :). Zwyczaj ma prosty przekaz.... nik nie jest lepszy, nikt nie jest gorszy. Jesteśmy sobie równi. :) W tym roku święta w Wielkopolsce. może z czasem uda nam się przemycić ten zwyczaj także tutaj :). Polecam wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy27/3/15

    Do tej pory myślałam, że nic mnie już nie zdziwi. Choćby piernik na Wielkanoc, ale nie.... Przede mną wyzwanie kulinarne! Wciąż kombinuję jak się zabrać za typowe fińskie wielkanocne przysmaki. Robić ich nie będę, ot co!!! Można kupić gotowca produkowanego specjalnie na Święta. Mämmi jest przyrzadzane z wody, maki zytniej, zytniego sproszkowanego slodu i melasy. Po zmieszaniu skladnikow zostawia sie samo sobie az ”dojrzeje” a nastepnie piecze kilka godzin, po czym na kilka dni odstawia w chlodne miejsce, zeby sie przegryzlo i uzyskalo swoj zaskakujacy ”przetrawiony” wyglad.  Wyglądem przypomina jedno!!!
    Kuchnia fińska serwuje kilka takich perełek więc nie pozostaje mi nic innego jak prosić o skrzyżowanie palców co by się przyjęło ;)
    monic-ca@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy27/3/15

    W mojej rodzinie od pokoleń na Święta piecze się wyjątkowe ciasto ze smażonymi zielonymi pomidorami. Przepis ma już setki lat, moja babcia dostała go od swojej babci, a babcia od babci itd. Muszę dodać, że moi dziadkowie mieszkali w okolicach Lwowa. Ciasto ma w sobie wiele bakali, więc z racji kosztów było pieczone zawsze tylko dwa razy do roku czyli na Święta właśnie i do dziś kultywujemy z Mamą ten zwyczaj. Magiczny składnik czyli smażone zielone pomidory zbieramy w przydomowym ogrodzie w lecie i przygotowujemy według specjalnej receptury zamykając ten wyjątkowy smak w słoiczkach. Już nie mogę doczekać się Świąt i wspólnego pałaszowania tego niezwykłego rodzinnego przysmaku. Gdy byłam mała ogromną frajdę sprawiało mi częstowanie gości ciastem i zadawanie im kulinarnych zagadek dotyczących tego właśnie wypieku- zdziwienie w ich oczach gdy wreszcie przestawałam się pastwić i odkrywałam tajemnicę smażonych zielony pomidorów- było bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy27/3/15

    Ups zapomniałam się podpisać :) Pozdrawiam i życzę pomidorowych Świąt Wielkanocnych. Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Pączki! Babcia mojego Lubego na każde święta smaży pączki. Za każdym razem mnie to zadziwia, ale już nie wyobrażam sobie Wielkanocy (i Bożego Narodzenia) bez jednego, zwykle już lekko czerstwego ;) pączka.

    pozdrawiam
    Daria
    adrijah@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. Gosia29/3/15

    Moje wielkanocne smaki z dzieciństwa to drożdżowe chlebek wypiekami w podłużny formach(keksówkach) i babeczki. Jednak najbardziej tęsknię za szynką wędzoną przez mojego dziadka...pyszna. Swojska, naturalna, pachnąca dymem...

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy29/3/15

    Po raz pierwszy w życiu wstawiam komentarz na czyimś blogu. Tak trochę ku przestrodze, aby uczyć się od starszych pokoleń, także gotowania, kiedy jest jeszcze na to czas. Bo niektórych przepisów, tak bardzo oczywistych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie, nie znajdziemy w najstarszych przepiśnikach mamy i babci. Tak było z NACZYNKĄ, daniem wielkanocnym, które przywędrowało z moimi dziadkami spod Lwowa. Zawsze na Święta Wielkiej Nocy przygotowywała je moja Babcia. Kiedy zmarła Babcia, Mama robiła kilka porcji, dla rodziny swojego brata i naszej. Gdy nagle zmarła Mama, zaczęła się improwizacja. Improwizuje moja ciocia, improwizuję ja. NACZYNKA to taki pasztet pieczeniowy, który zastępuje nam w Święta chleb. W Wielki Czwartek piecze się placki, w Wielki Piątek gotuje się podgardle, boczek, a w wywarze zamacza pokruszone placki. W Wielką Sobotę miesza się to ze zmielonym boczkiem, przyprawia i piecze… i po 15.00, czyli po święconce można już próbować;) Kiedy pytałam Babcię, skąd się wzięło te danie, żartowała, że gdy szlachta gotowała na święta szynki poddanym wystawiała wywar, a oni robili z tego „pieczeń”;) Tak czy siak, danie bardzo przyjęło się w naszej rodzinie, na pół kresowej, na pół śląskiej. I kultywowanie tej tradycji nie przeszkadza w kultywowaniu tradycji śląskich. Bo Wielkanoc to obok NACZYNKI także KRZYŻOKI, taka procesja konna, która co roku jest odprawiana w okolicznych wioskach…. Oj, już się nie mogę doczekać….

    Holka Justine

    OdpowiedzUsuń
  28. W rodzinnym domu każdej Wielkanocy mamy ochotę na zupełnie inna potrawę niż na te, które goszczą na stole. Wielkanocna pizza na kolacje i gry planszowe- takie święta pamiętam, takie uwielbiam, takie pakuje do walizki i przenoszę do swojego domu.
    Małgosia malgosia0nowak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Anonimowy29/3/15

    Dla mnie Wielkanoc = się chrzan :-) nieważne gdzie: w żurku czy z jajkiem, ale ważne jaki ...- taki swojski, wykopany gdzieś we wsi przez mojego tatę :-) juz nie mogę się doczekać tego smaku ! Życzę wesołych Świąt i pysznego chrzanowego smaku ;-) klimek.marta1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy29/3/15

    Barszcz wielkanocny. Dla mnie i mojej rodziny typowy. Dla wszystkich innych, którzy go próbowali - nietypowy i niespotykany. Gotowany raz do roku. Właśnie na Wielkanoc. Dodatkowo moja mama a wcześniej babcia gotowały go jeszcze na Niedzielę Przewodnią, czyli na pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

    A historia jego była taka...

    Odkąd ja pamiętam, to zawsze był u nas taki barszcz. Ale podobno kiedyś był inny. Babcia gotowała biały barszcz, na wędzonce, z dużym dodatkkiem chrzanu, z dużą ilością pachnącej kiełbasy, szynki i jajek. Potem taki barszcz gotowała mama. Ale tego barszczu nigdy nie chciała jeść jedna z moich dwóch starszych sióstr. I specjalnie dla niej, mama wymyśliła (choć nie tak do końca) inny. Wszystko pozostało bez zmian, oprócz tego, że bazą stał się barszcz czerwony, zabielany śmietaną.

    Ktoś kto je go po raz pierwszy zupełnie nie wie, że to barszcz czerwony. Każdy jest mocno zdziwiony i zawsze mówi: "Nigdy czegoś podobnego nie jadłem." :-)

    P.S. Pamiętam też niesamowite zdziwienie Pana na bazarze, u którego w ubiegłym roku kupowałam buraki.
    "Buraki??? Na barszcz wielkanocny??? Co też pani mówi??? Chyba święta się pani pomyliły..."

    Dorota
    dorotagaleria@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  31. u nas zawsze jest żurek w okrągłym chlebie, pamiętam to od wczesnych lat dzieciństwa. O maja nie jem mięsa, więc te święta będą zupełnie inne... :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Wielkanoc z dziecinstwa kojarzy mi sie z wyjazdem do Dziadkow na wies. W sobote rano Babcia zabierala mnie i moje dwie kuzynki do stodoly. Do dzis pamietam to niesamowite ,tajemnicze miejsce z wielkimi drzwiami. Wsrodku panowal polmrok, jedynie z swiatlem dostajacym sie z pomiedzy szczelin drewnianych desek. Zapach siana, paszy,kurzu... to tam zaczynal sie nasz 'wyscig'. Naszym zadaniem bylo znalezienie jak najwiekszej ilosci jajek zniesionych przez kury. Musialysmy wspinac sie po chwiejacej sie drabinie,przerzucac siano, nadsluchiwac gdakania kur, ale tez uwazac na dzioby kur i aby nie zdeptac jakiegos jajka. Wynik wlasciwie nie byl wazny, Babcia miala dla kazdej z nas jakis smakolyk. Jajka potem byly myte, farbowane w lupinach z cebuli i malowane przez nas. Wszystkie trafialy do Wielkanocnych koszyczkow z Swieconka.
    kashebe@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  33. Anonimowy29/3/15

    Przepis na wielkanocne danie przywiozła ze wschodu moja Prababcia. Nie mam pojęcia, jak nazywa się ta potrawa, ale jest prosta, pyszna i sycąca. Kroi się różne wędliny (szynka, boczek, krakowska, boczek,polędwica), podsmaża, a następnie poddusza w rondelku. Przed podaniem posypuje się świeżo startymi wiórkami chrzanu. Do tego ćwikła z chrzanem...pycha. Od kilku lat mam nowy zwyczaj wielkanocny..biegam za Zającami- jeden ma 4 latka, drugi-2. Nawet przy wielkanocnym stole jadam w pośpiechu lub na zmianę z mężem, ale jak już taki Zając (zwabiony wcześniej słodyczem) wskoczy na kolana, to dopiero są Radosne Święta...czego życzę Wszystkim:) Pozdrawiam, Monika, monika.swish@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy29/3/15

    Witam ;)
    Moje świeta Wielkanocne to wyczekiwanie na tzw Mieszanine ;) jako dziecko jej niecierpialam a teraz stala sie moja ulubiona potrawa swiateczna , sklada sie ona z mieszaniny tradycyjnych wedlin wedzonych , szynki, boczku, kielbasy bardzo cienko pokrojonych do tego jajka w plastry odrobina octu i duzo tartego swiezego chrzanu to wszystko jest razem wymieszane mmmm pycha jajka oblepiaja wedline miod w gebie ;)) co roku cala rodzinka w wielka sobote skrobie nozami chrzan jest duzo lez i smiechu ze to ostatni raz ale czego sie nie robi dla takich pysznosci ;)) jak mamy dobry swiateczny apetyt to robimy nawet z 30 jaj ;)
    Pozdrawiam serdecznie zyczac smacznych i radosnych świat ;* antosikjustyna@yahoo.pl

    OdpowiedzUsuń
  35. Anonimowy29/3/15

    Witam :-)
    W naszym domu na wielkanocnym stole zawsze gościły raczej tradycyjne potrawy przygotowywane przez moją mamę - najlepszą kucharkę w moim świecie ;-) Była to między innymi szynka gotwana, pasta jajeczna z chrzanem, żurek z biała kiełbasą i jajkiem, sałatka ziemniaczana ( nieodłaczny dodatek każdego święta ;-) , babka majonezowa, kruche babeczki z masą kajmakową ( uwielbiane prze moich braci :-) no i oczywiście mazurki. Nieodłączną potrawą na naszym Wielkanocnym stole był zając, do dziś nie wiem skąd ta nazwa bo tak naprawde to pieczeń żymska ale troche w innym wydaniu. Mama robiła zająca w takiej foremce jak keksówka, tylko że ta miała półokrągły spód z rowkami. Na dno formy układała połowę miesnej masy mielonej ( zawsze idealnie doprawionej ;-) na to jajka ugotowane na twardo i drugą połowe masy mielonej, zapiekała w piekarniku, a dom wypełniał się smakowitym zapachem :-) W tym roku ja podtrzymam naszą rodzinną tradycję bo niestety mamy już z nami nie ma.
    Karolcia

    OdpowiedzUsuń

www.VD.pl
Copyright © bistro mama , Blogger