Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF

Racuszki z bananem


Wakacje uciekają jak szalone. Zostały ledwie dwa tygodnie... Liczę, że wrzesień i październik przyniosą ze sobą dużo słońca i zdążymy się nim nacieszyć zanim nastaną słoty i szarobure jesienne dni. Jakby nie patrzeć, zarówno wakacje, jak i długie wieczory, są idealną okazją do czytania książek :) A już kilka razy chciałam napisać o dwóch książkach, które skradły mi serce i umysł. 

Po książkach Elżbiety Cherezińskiej i po dwóch częściach "Gry o Tron" potrzebowałam książek bardziej sentymentalnych, współczesnych i zdecydowanie bardziej spokojnych. A kiedy nie wiem po co sięgnąć, zawsze pytam albo przyjaciółki Moniki, mola książkowego jeszcze z czasów liceum, albo zaglądam na stronę  FB "Dobre książki" i czytam komentarze osób, które właśnie coś dobrego polecają. 

I tam właśnie znalazłam "Dom w Riverton" Kate Morton. Książkę, która podczas urlopu przeniosła mnie w lata 20 ubiegłego wieku do pięknej posiadłości w Anglii. Było tam wszystko, czego potrzebowałam. Wątek miłosny, kryminalny, obyczajowy, historyczny. I piękna narracja. Język literacki taki, że momentami miałam wrażenie, że słyszę tuż obok piękny i lekko drżący głos 98-letniej Grace. 

Druga książka to "Więzień urodzenia" Jeffrey'a  Archera. Autora poleciła mi kiedyś Monika i jego "Kane i Abel" to zdecydowanie jedna z najlepszych książek (z kolejnymi częściami), jaką czytałam. Po historii braci, sięgnęłam po "Sagę rodu Cliftonów" i przeczytałam trzy części, czwartej nie dałam rady. Zrobiłam przerwę od Archera, żeby pewnego dnia sięgnąć po "Więźnia urodzenia". Książkę inną od dotychczasowych, bo osadzoną we współczesnej Anglii, i choć jak to zwykle u tego autora, bohaterowie są albo dobrzy albo źli i od początku wiadomo z jakim charakterem mamy do czynienia, to jednak jest to jedna z tych książek, od której ciężko się oderwać. 

Tyle o książkach, teraz słowo o racuszkach. Z braku laku z bananem, bo nie było jabłuszka. Okazało się, że banany karmelizują się tak, że racuszki mają jakiś inny wymiar smakowy :) Zdecydowanie do wypróbowania. Obowiązkowo z cukrem pudrem! Dodatkowo podane z "koziomkami", które obrodziły na działce wyjątkowo!




Składniki:

Najpierw należy przygotować rozczyn z:
  •  1 szklanki ciepłego mleka
  •  1 łyżeczki cukru
  •  1 łyżeczki mąki
  •  20-30 g rozdrobnionych świeżych drożdży
Mieszamy składniki w miseczce i odstawiamy w ciepłe miejsce na 10 minut do wyrośnięcia.
Kiedy rozczyn urośnie dodajemy:
  •  300 g mąki
  •  3 łyżki cukru
  •  2 jajka
oraz
  •  2 banany
  •  olej do smażenia
  •  cukier puder do posypania
Przygotowanie:
  1. Do plastikowej miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier i jajka. Mieszamy drewnianą łyżką i powoli dodajemy rozczyn. 
  2. Wszystko razem wyrabiamy łyżką, aż ciasto będzie jednolite i lśniące. Odstawiamy na kolejne 15 min. w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
  3. Ciasto nakładamy łyżką na rozgrzany olej i na każdym placuszku kładziemy po kilka plasterków banana. Smażymy na złoty kolor z obu stron.
  4. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.
  5. Smacznego!

4 komentarze:

  1. Bardzo apetycznie wyglądają te racuszki :)
    Czytałam kiedyś jakąś książkę Kate Morton i pamiętam, że mi się podobała ale nie wiedzieć dlaczego odrzuca mnie już myśl o przeczytaniu innej książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam już kolejną, czeka w kolejce. Ale ja mam tak, że nie lubię czytać pod rząd książek tego samego autora/autorki. Chyba, że jest to saga :) Muszę zmienić klimat i za jakiś czas wrócę :)

      Usuń
  2. Piekne !! robie taki dla córki tez je uwielbia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może ktoś by mi takie na śniadanie zrobił ;)

    OdpowiedzUsuń

www.VD.pl
Copyright © bistro mama , Blogger