Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF

A może do DeSilvy na niedzielny obiad?


Dziś zapraszam Was na rodzinny weekendowy obiad do restauracji w opolskim hotelu DeSilva. Pierwszy raz poszłam na obiad do DeSilvy w ramach akcji marketingowej dla Festiwalu Smaku w marcu tego roku. Być może niektórzy kojarzą mój zachwyt, a jeśli nie to zapraszam do lektury TEGO wpisu. 

Zachwycałam się kunsztownie przygotowanymi daniami, rozmową z szefem kuchni i wracałam do domu na skrzydłach. Od razu zarezerwowałam stolik w DeSilvie na piątkowy wieczór. Miałam się spotkać z koleżankami przy dobrym jedzeniu i kieliszku wina. Pech chciał, że był to 13 marca tego roku. Dzień, w którym zostały w Polsce zamknięte wszystkie restauracje. 

Wiedziałam, że tam wrócę. I wróciłam z rodziną, na zakończenie urlopu. Wzięłam aparat, statyw i choć wiedziałam, że będzie to dziwnie wyglądało, postanowiłam, że zrobię to! Zrobię nam rodzinną sesję na zakończenie urlopu i pokażę Wam to miejsce na blogu. 

Już nie miałam obaw, jak wtedy, że to restauracja hotelowa i z dziećmi nie wypada, bo pewnie spędzają tam czas biznesmeni palący cygara, którzy wybierają z karty najdroższe dania i sączą alkohol, którego nazwy nie potrafię przeczytać, a co dopiero wymówić. Podświadomie bałam się, że szurnięcie krzesłem (szura oczywiście Franek, a nie ja), przestraszy jakąś damę, a spadający na podłogę widelec ściągnie na nas wzrok wszystkich bardzo poważnych gości. 

Jak możecie się domyślić- nic takiego nie miało miejsca. Kuchnia nie zawiodła! Skorzystaliśmy z menu weekendowego. Wzięliśmy trzy rosoły i kwaśnicę, a że wróciliśmy dopiero co z gór i kwaśnic trochę mąż pojadł, to miał bieżące porównanie ;) Już po pierwszej łyżce powiedział, że sztos! Widać zresztą jakość tej zupy na zdjęciu :) 

Na drugie - dla męża klasycznie po śląsku i opolsku - rolada wołowa z kluskami i modrą kapustą. Podana wyjątkowo pięknie! Ja wzięłam sznycel wieprzowy i rozmiar lekko mnie przeraził, ale dałam radę! Franek, który jadł naleśniki, bardzo chciał spróbować, więc dostał kawałek :) A Hania wybrała dziecięcy klasyk, pięknie zaserwowany. Jeśli doczytacie do końca, to znajdziecie tam bonusik!

Rzadko jemy desery po obiedzie w restauracji, najczęściej robimy przerwę i idziemy na lody, ale wiedziałam po poprzedniej wizycie, jakie desery podają w DeSilvie... Nie odmówiłam, kiedy nam zaproponowano. 

Będę to powtarzać i namawiać do odwiedzenia tego miejsca. 

Po pierwsze - ręczę za jakość serwowanych posiłków. Produkty są wysokiej jakości (trochę więcej się o tym dowiedziałam i jak mi czas kiedyś pozwoli, to o tym napiszę). 
Po drugie - pracują tam znakomici kucharze i cukiernicy. Tych osób najczęściej nie widzimy, ale DeSilva ma otwartą kuchnię na restaurację i można podejrzeć jak przygotowywane są nasze dania. 
Po trzecie - restauracja w hotelu to dalej restauracja. Można przyjść i zjeść obiad. Dzieci mile widziane :) 
Po czwarte - ceny Was nie zabiją. Poniżej na zdjęciu widzicie kartę. W ostatnich dwóch tygodniach sporo jedliśmy w restauracjach. Bywało różnie, przeważnie jakość nie szła w parze z ceną. Tu nie pożałujecie ani jednej wydanej złotówki. 

I na koniec bonusik :) 

W weekend na hasło 
"bistro mama" 
przy składaniu zamówienia, otrzymacie:

🧉 lemoniadę dla dzieci  
🍹i "niespodziankę barmana" dla dorosłych :)

Zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Smacznego!!







kwaśnica w DeSilvie









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

www.VD.pl
Copyright © bistro mama , Blogger